~Przez tego idiotę cała się naburmuszyłam.~ Pomyślała Phoenix próbując chociaż trochę się uspokoić. Jej humor już zaczął się polepszać, bo wyrwała się chociaż na chwilę z miasta, które wręcz przyprawiało ją o ból głowy, ale on musiał wszystko zepsuć. Gdyby tylko puścił ją wtedy w szpitalu, chociaż na sekundę... cała to sytuacja nie miałaby miejsca. A teraz miała na głowie wściekłego skurwysyna, który uparcie domagał się... czegoś co tak naprawdę mu się należało. Phoenix bardzo dobrze wiedziała, że to ona spowodowała wypadek, ale jej duma nie pozwalała jej się do tego przyznać. Może się to wydawać głupie... ale wolała już iść z nim na policję, niż dobrowolnie dać mu pieniądze na naprawę.
- Ja... - zaczęła i wskazała złowrogo (a przynajmniej taki był jej zamysł) palcem w stronę znienawidzonego faceta. - nie mam zamiaru teraz o tym rozmawiać.
- Ty...! - krzyknął czarnowłosy, ale dziewczyna powstrzymała go ruchem ręki.
- Nie krzycz, bo przestraszysz zwierzęta... Ja idę nad jezioro. Jak będziesz czegoś potrzebował... chociaż nie. Nic ode mnie nie dostaniesz. Herbata musi ci wystarczyć. Nara. - powiedziała i od razu ruszyła w stronę drzwi. Bardzo dobrze wiedziała, że facet chciał ją zatrzymać i nawet mógłby ją uderzyć. Niestety (albo i stety) nadal nie czuł się najlepiej po teleportacji. Na takim odludziu słyszała tylko jego myśli. I zdecydowanie nie były one przyjemne... No ale przynajmniej dowiedziała się czegoś o nim samym. Nazywał się Nathan i miał młodszego brata Izzac'a, którego bardzo kochał i bronił ponad wszystko. Szczerze mówiąc ta wiadomość trochę zdziwiła Phoenix. Według niej nie wyglądał na takiego, który mógłby do kogokolwiek żywić dobre uczucia. Inne myśli (w większości dotyczące jej osoby i zdecydowanie nie były to podziękowania za herbatę) zwyczajnie ignorowała. Dziewczyna nie miała ochoty przejmować się zdaniem takiego skurwiela jak on. Wyszła na zewnątrz i zaczerpnęła świeżego powietrza. Właśnie w takim miejscu chciałaby żyć. Może nie wyglądała na fankę natury, ale zdecydowanie wolała takie otoczenia od nowoczesnego miasta, w którym żyła na co dzień. Oczywiście nie mogła opuścić rodziny i przyjaciół, a także trudno byłoby jej zrezygnować z możliwości jakie daje Miasto Widzących, dlatego postanowiła, że co jakiś czas będzie uciekać do tego miejsca... do swojej kryjówki, przed magią i demonami. Widząca podeszła do brzegu rzeki i patrzyła na otaczające ją stworzenia. W tym miejscu nie było ani grama zła. Wszystko pracowało tak jak powinno... W tej chwili wydawało się to jedyne takie miejsce na ziemi. W świecie gdzie człowiek nie potrafi odróżnić dobra od zła, gdzie demony wkraczają do ludzkiego świata i niosą spustoszenie, nikt nawet nie pomyślałby, że takie miejsce może istnieć z dala od cywilizacji. Dobra koniec tego pieprzenia... przejdźmy do sedna sprawy. Nathan nie wytrzymał długo w domku. Kiedy tylko był w stanie normalnie się poruszać, wyszedł i od razu skierował się w stronę ciemnowłosej dziewczyny stojącej nad brzegiem.
- Tato... dlaczego tak musiało się stać? - usłyszał jak podszedł bliżej. - Może jakbyś był blisko mama nie stałaby się taka... oj wiesz jaka. Jest nieznośna, upierdliwa i wymaga od siebie zdecydowanie za dużo. Myśli, że ja jestem taka sama, a to nie prawda! Kiedyś jeszcze mi opowiadała o tobie... wtedy była szczęśliwa. Gdy wspominała zawsze byłą inna osobą, a teraz? Nawet gdy je robi to profesjonalnie. - Dziewczyna uśmiechnęła się i zaśmiała cicho. To był jej sposób, żeby odgonić łzy, które już zbierały się w kącikach jej oczu. - Gdzie jesteś tato...? - spytała cicho i opuściła głowę. Po chwili szybko ją odwróciła i spojrzała gniewnie w stronę podsłuchującego ją mężczyzny.
- Ładnie to tak? Skoro już ruszyłeś swój ciężki tyłek z siedzenia, to mogłeś chociaż coś powiedzieć. Czego chcesz?
<Nathaniel? Wiem, że długo czekasz :/ Ale czasu zbytnio nie mam i siły na cokolwiek :'c>
- Tato... dlaczego tak musiało się stać? - usłyszał jak podszedł bliżej. - Może jakbyś był blisko mama nie stałaby się taka... oj wiesz jaka. Jest nieznośna, upierdliwa i wymaga od siebie zdecydowanie za dużo. Myśli, że ja jestem taka sama, a to nie prawda! Kiedyś jeszcze mi opowiadała o tobie... wtedy była szczęśliwa. Gdy wspominała zawsze byłą inna osobą, a teraz? Nawet gdy je robi to profesjonalnie. - Dziewczyna uśmiechnęła się i zaśmiała cicho. To był jej sposób, żeby odgonić łzy, które już zbierały się w kącikach jej oczu. - Gdzie jesteś tato...? - spytała cicho i opuściła głowę. Po chwili szybko ją odwróciła i spojrzała gniewnie w stronę podsłuchującego ją mężczyzny.
- Ładnie to tak? Skoro już ruszyłeś swój ciężki tyłek z siedzenia, to mogłeś chociaż coś powiedzieć. Czego chcesz?
<Nathaniel? Wiem, że długo czekasz :/ Ale czasu zbytnio nie mam i siły na cokolwiek :'c>