poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Od Izaac'a c.d Raphael'a

Chichotałem nadal patrząc na odchodzącego chlopaka. To trzeba być naprawdę wielkim burakiem by nie kontynuować bitwy na śnieżki. Westchnąłem gdy zniknął za rogiem i ruszyłem w swoją dalszą wędrówkę. Jeśli się nie pospieszę to się spóźnie i uczniowie w ramach równych praw rozkażą mi robić pompki i pewnie jesze na mnie usiadą.
Pognałem do dojo i szybko przebrałem się w czarną hakamę i keikogi. Po czym gdy wszyscy moi uczniowie się zebrali zacząłem trening. Mimo ciężkiej pracy wszyscy doskonale się bawili i nawet gdy byliśmy w zbrojach to nie narzekali. Nie wiem dlaczego ale dzieci i młodzież (ta bardziej normalna) nie miała do mnie pretensji o moje zachowanie i bardzo mnie lubili.
- Do widzenia sensei!- kazdy żegnał się ze mną wychodząc, a ja z uśmiechem im machałem.
Schowałem swój sprzęt, wziąłem prysznic i wysuszyłem włosy. Potem ubrałem się w swoją kurtkę i szalik. Założyłem pokrowiec z mieczami na ramię i wyszedłem z klubu zamykając go na klucz.
Ruszyłem w powrotną drogę modląc się by jakimś cudem Nathaniel tutaj przejeżdżał swoim motorem i zabrał mnie ze sobą do domu bym nie marzł. Nie było niby tak zimno ale byłem po prysznicu..
Może wejdę do jakiejś kawiarenki by się rozgrzać i kupić sobie kakao z piankami i słodka śmietanką.
Tak się rozmarzyłem o tej pyszności że przechodząc przez ulicę nie zauważyłem motoru jadącego wprost na mnie z lewej strony.

[Raphael?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz