Spojrzałem mu w oczy uśmiechając się lekko.
- Nie musisz być taki niemiły…- wydąłem lekko policzki.-
Przecież przeprosiłem..
- Mogę robić co chcę.- mruknął.- A teraz się posuń bo mam lepsze
rzeczy do roboty niż ty.
Co w ogóle tacy ludzie robią na tym świecie? Tacy niemili,
wredni i gburowaci jak mój brat. To właśnie przez takich osobników nie mam
znajomych i przyjaciół, jedynie moi uczniowie z dojo mnie lubią i klienci w restauracji
w której pracuję. Wszyscy którzy mnie opuszczają i potem ze mnie żartują
uważają, że jestem chory psychicznie. Uważają, że dziwnym jest, że ulepszam
rzeczy które wydają mi się nudne i tak dużo się śmieje. Nie moja wina, że
potrafię turlać się ze śmiechu nawet jak ktoś umiera lub ma poważny wypadek.
To mnie wyklucza ze społeczeństwa, ale i tak nie chcę się
zmienić.
Chcieliśmy się z tym chłopakiem wyminąć, ale przy każdej
próbie przesuwaliśmy się w tą samą stronę co wynikiem było, że cały czas
staliśmy przed sobą.
- Mógłbyś stać w miejscu i ja cię wyminę?- mruknął, a jego
mina mówiła, że ma mnie już dość.
- A uśmiechniesz się?- pokazałem mu swoje białe ząbki
uśmiechając się.
- Nie.- mruknął i mnie wyminął.
- Smutas…- mruknąłem i za pomocą Psychokinezy uformowałem ze
śniegu kulkę. Uśmiechnąłem się szeroko i skierowałem kulkę za odwróconego do
mnie plecami czarnowłosego chłopaka. Zachichotałem i przeciąłem palcem
powietrze, a kulka z impetem uderzyła w głowę chłopaka. On stanął w miejscu i
powoli się do mnie odwrócił. Minę miał genialną, po prostu od razu wybuchnąłem
śmiechem.
[Raphael?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz