Miałem nadzieję że ten chłopak się w końcu się przekonał i chciał się ze mną zakolegować. Może on w końcu ode mnie nie ucieknie?
Z uśmiechem wszedłem do sklepu zoologicznego i kupiłem karmę dla psa. Mam nadzieje że będzie dobra. Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu, jednak chłopaka tam nie było.
Można się było tego spodziewać... zawsze tak robią a ja zawsze daję się nabrać. Smutno mi się zrobiło ale to już chyba kwestia przyzwyczajenia. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem oddać karmę. Po co mi ona? Nawet psa nie mam, on też by pewnie ode mnie uciekł.
Wyszedłem ze sklepu i usiadłem niedaleko na murku. Zdjąłem pokrowiec z mieczami z pleców i wyjąłem z kieszonki Stiga. Kręcił się więc odsunąłem zamek na jego ustach.
- I kolejny raz ktoś od ciebie spieprzył?! Sierota z ciebie!- zaczął narzekać.
- Mógłbyś mnie nie dołować.- westchnąłem.
- No dobra, dobra.. przepraszam. Po prostu nie masz szczęścia do ludzi i tyle.- zaśmiał się.- Brrr... Jak zimno! Chodźmy do domu.
- Powinienem mu chyba oddać pieniądze...- szepnąłem.- Jak go kiedyś spotkam to mu oddam, a teraz do domu się ogrzać.- uśmiechnąłem się lekko i zeskoczyłem z murku.
Schowałem Stiga do kieszeni kurtki i ruszyłem powolnym krokiem w stronę domu.
[Raphael?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz