Poranek zapowiadał się tak idealnie… Zdążyłem zobaczyć
swojego kochanego braciszka zanim wyszedł i nawet go jeszcze pouczyłem by
wrócił punktualnie. Kochałem tego czernrwonowłsoego idiotę bo on tylko miał
mnie, a ja jego. Zastępowałem mu ojca i tak właśnie miało być.
Wyszedłem z domu w bardzo dobrym humorze, nikt mi nie truł,
nikt nie gadał i mogłem spokojnie pojechać do ważnego osobnika wśród demonów i
odebrać zlecenie na jakiegoś Widzącego. Nienawidziłem tych szumowin i szczerze
chciałem się wszystkich pozbyć, szkoda tylko, że mój brat też miał takie
zadanie.
Ubrany w czarną skórę wsiadłem na swoją piękną maszynę na
która była dla mnie bardzo cenna. To był antyk, istne cudeńko wśród Cooperów,
miałem też ścigacza ale on się nie nadawał na zimę.
Tak więc wszystko zapowiadało się idealnie ale jakaś laska
zarysowała mi moje kochanie! I jeszcze się upierała że to moja wina! To ona jak
krowa wjechała na rondo, a jasnym było, że to ja miałem pierwszeństwo! Do tego
ta suka nie chce mi oddać kasy! I zemdlała wpadając mi w ramiona!
I co ja mam teraz niby zrobić? Spojrzałem na wszystkich
gapiów i zrobiłem złą minę.
- Co się gapicie? Dzwońcie po karetkę.- warknąłem i wziąłem
dziewczynę na ręce.
Chętnie bym ją tutaj zostawił i zabrał jej do tego portfel,
ale nie mogę tego zrobić bo ludzie się patrzą. Ten babsztyl i tak odda mi kasę,
pojadę z nią do szpitala i wszystko powiem policji.
Ale muszę się też jakoś odegrać… Spojrzałem na jej samochód
i użyłem swojej mocy. Nagle szyba w samochodzie pękła, a boki pojazdu zaczęły
się wgniatać. Wyszczerzyłem się w uśmiechu słysząc krzyk przerażonej kobiety
która zobaczyła, że szkody powstają same. Nikt mi nie udowodni że to moja wina.
Potem przeniosłem wzrok na karetkę której kogut mrugał na
czerwono i niebiesko. Wysiadł z niego sanitariusz i podbiegł do mnie.
- To jest poszkodowana?
- Ta.- oddałem mu ją, a on
położył ją na noszach.
- Przyjedzie Pan do szpitala?
- Tak, tylko zadzwonię na policję i odstawię swój motor.
Facet przytaknął ruchem głowy i wszedł do karetki.
- Spotkamy się jak się obudzisz suko.- mruknąłem pod nosem
patrząc na nieprzytomną dziewczynę. Zaraz potem drzwi kartki się zamknęły i
pojazd ruszył na sygnale.
[Phoenix?]
[Phoenix?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz