niedziela, 10 sierpnia 2014

Od Miriabell c.d Elijah

Pomogłam chłopakowi pozbierać rzeczy. Gdy spojrzałam na niego wydawał mi się... znajomy? Nie miałam nigdy specjalnej pamięci do twarzy, tym bardziej, że nie często zdarzało mi się na kogoś wprost patrzeć. Tłumaczyłam to sobie czasami tym, że niegrzecznie jest się komuś przypatrywać, ale prawda byłą taka, że nie miałam na to zwyczajnie śmiałości.
- Wybacz, ale.. czy my się czasami nie znamy? - spytałam, zdając sobie sprawę z tego jak to brzmi.
- Owszem - powiedział. - Jestem Elijah...
- Elijah Grey? - już wiedziałam kim jest. - Chodzimy razem na historię... Przepraszam, że od razu cię nie poznałam - uśmiechnęłam się przepraszająco. Było mi głupio z tego powodu. Owszem nie znałam wszystkich, nie tak całkiem, ale przynajmniej potrafiłam dopasować imię do twarzy.
- Nie ma za co - powiedział i wstał. 
- Na pewno wszystko w porządku? - jeszcze raz zerknęłam na jego dłoń. Krew wsiąkła w bandaż, ale nie było jej wiele na szczęście. 
- Tak, dam sobie radę.
- Dobrze. Skoro tak uważasz. To... do zobaczenia na historii - powiedziałam z uśmiechem.
Chłopak przez moment zerkał na mnie dziwnie, ale po chwili odwrócił się i odszedł. Ja także ruszyłam w stronę domu. Shrik szedł za mną, dalej trzymając w pysku mój portfel. Wypluł go dopiero w domu. Uniosłam swoją własność i położyłam na szafce.
- Witaj, ciepły domku - powiedziałam z ulgą, ściągając grubą kurtkę i szalik. Pierwsze kroki skierowałam do kuchni, gdzie zostawiłam zakupy i zrobiłam sobie gorącą czekoladę z wanilią. Ciepły, słodki napój ogrzał mnie wreszcie. 
Shrik kręcił się koło szafki, w której trzymałam jego karmę.
- O nie, dostaniesz jeść dopiero wieczorem. Rano pochłonąłeś całą puchę. Jak będziesz tak jadł to będziesz szerszy niż dłuższy - powiedziałam.
Pies fuknął i warknął, na mnie, po czym postanowił sobie w najlepsze wyjść.
- Nie tak szybko! - zatrzymałam go, klękając przed nim i biorąc jego pysk w dłonie, tak, żeby na mnie spojrzał - Ile razy ci mówiłam, że nie wolno nikogo gryźć? - spytałam, wiedziałam, ze on mnie rozumie. - Czy ty chcesz, żeby cię zabrali i uśpili? Jeżeli chcesz żyć wśród ludzi to musisz przestrzegać ludzkich zasad.
Shrik przekręcił głowę, jakby chciał zapytać "Serio?". 
- Ja mówię poważnie. Elijah był miły i nawet ci się nie oberwało, ale w końcu się nie wywiniesz i co ja zrobię bez ciebie?
Pies spuścił wzrok.
- Bądź już grzeczny, dobrze?
Niechętnie poruszył łbem.
Wstałam i zabrałam się za robienie obiadu. Szybko się z tym uporałam, zrobiłam zapiekankę, którą Megan mogła odgrzać w parę chwil, kiedy już wróci, Shrik tez wyskomlał swoją porcję, bo jak zwykle jego słodkie oczęta kontra moje miękkie serce... to była nierówna walka. 
Po obiedzie wzięłam się za swój portfel, a raczej to co z niego zostało, bo Shrik go dodatkowo oślinił i to solidnie. Wyjęłam z niego wszystko, na całe szczęście zniszczenia były powierzchowne i sięgnęłam do swojej szuflady, w której trzymałam przybory do szycia i materiał. Nucąc zabrałam się do roboty.  Miałam sporą wprawę, więc nieduża saszetka z przegródkami wyszła mi dość szybko. Szybko też przejrzałam książki, choć nie miałam nic czego musiałabym się na jutro nauczyć.
Gdy kładłam się, mojej siostry jeszcze nie było. 
Rano wstałam jak zwykle wcześnie. Zajrzałam cicho do pokoju siostry, spała jak zabita. Biedna, ciekawe o której wróciła. Szybko zjadłam śniadanie, posprzątałam, nakarmiłam Shrika, zabrałam wszystko na lekcje i wyszłam.
Gdy dotarłam do szkoły było jeszcze sporo czasu do pierwszej lekcji, zawsze tak docierałam do szkoły. Nie byłam sama. Na korytarzu stał Elijah. Podeszłam do niego, choć nie wiedziałam czy powinnam to robić. 
- Cześć - powiedziałam z uśmiechem. 

<Elijah?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz