Stałem przez chwilę, zdziwiona. Poczułam… sama nie wiem.
Pustkę. Dziwną pustkę, podszytą smutkiem i jakąś ciemnością… Aż od tego
zadrżałam. Tym bardziej, że to nie były moje emocje, nie do końca moje.
Pochodziły od niego. Od Elijaha. Przytłoczyły mnie, zmieszane z i moim
smutkiem. Dlaczego byłam smutna? Bo nikt nie powinien być taki… niewidzialny. Owszem nie miałam grona znajomych, nie byłam
jakoś szczególnie popularna, ale miałam siostrę, mogłam liczyć na czyjąś
postać. On natomiast wydawał mi się taki samotny, zaginione pośród tych ludzi,
sam… jakby w mroku. To było źle. Nikt nie powinien tak żyć. Nikt. A już tym
bardziej nie ktoś tak miły jak on. Tak, wiedziałam, że on miał dobre serce.
Przecież chciał „ratować” mój portfel, choć to tylko zwykły przedmiot, no i
przede wszystkim nie był zły o Shrika. Nie wyzywał go od bestii, które trzeba
uśpić, a przecież miał prawo.
- P-poczekaj! – zawołałam za nim i puściłam się biegiem, by
go dogonić. Wiem, że nie powinnam. To przecież
chociażby niegrzeczne, narzucać się komuś. Szczególnie jeśli ten ktoś wyraźnie
sobie tego nie życzy, ale nie umiałam inaczej. Nie potrafiłam go zostawić
samemu sobie. Jak ktoś potrzebuje
pomocy, to trzeba mu jej udzielić, nawet jeśli nie sądzi, ze jest mu potrzebna.
A on jej potrzebował, bo przecież nie można żyć całe życie samemu…
Niechętnie się do mnie odwrócił, gdy go wreszcie dogoniłam.
- Ja wiem, że wolałbyś ze mną nie rozmawiać, że chcesz się
trzymać z boku… Ale ja chciałabym… Chciałabym móc czasami z tobą porozmawiać.
Choćby o szkole. To nie dobrze jest żyć
samemu… I przepraszam z góry za narzucanie się - wydusiłam z siebie i
odwróciłam się na pięcie, idąc pod klasę na nieco drżących nogach.
- Hej Miriabell. Kto to był? – spytała Lydia, podchodząc do
mnie.
Lydia była w moim wieku i chodziłyśmy na większość lekcji
razem. Z nią najlepiej się dogadywałam.
- To Elijah – wyjaśniłam, oddychając głęboko.
- Wygląda strasznie… Chciał coś od ciebie? Jakby coś się
działo…
- Nie, to nic z tych rzeczy – uśmiechnęłam się do dziewczyny
i pokręciłam głową, żeby zaprzeczyć jej podejrzeniom. – On mi nic nie zrobił i
nic ode mnie nie chce. To raczej ja… Trudno to wyjaśnić. No i wiesz, że nie
powinno się oceniać innych po wyglądzie? – zganiłam dziewczynę, bo nie lubiłam
gdy ktoś szufladkował ludzi. Na przykład według głupiego i bezpodstawnego
przesądu rude dziewczyny były wredne, ja taka nie byłam, chyba… Przynajmniej starałam
się nie być nigdy wredna i nie robić innym wbrew.
- No tak, sorki – powiedziała nerwowo pocierając kark.
- Nic się nie stało i to nie mnie powinnaś przeprosić, bo
nie mnie podejrzewałaś o coś złego – wyjaśniłam. – A teraz chodźmy do klasy.
Ruszyłyśmy dalej rozmawiając o tym co było wczoraj i co dziś
czeka nas na matematyce, której Lydia nie cierpiała wręcz.
<Elijah?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz