niedziela, 3 sierpnia 2014

Od Raphael'a cd Izaac'a

- Co się dzieje?
Usłyszałem dziwne dźwięki, które mnie obudziły. Zaspany, przetarłem oczy i rozejrzałem się po pokoju, a kiedy zobaczyłem zupełną ruinę, jak najgłośniej mogłem wydarłem się na Snoopy'ego. Biały pies wyczołgał się spod mojego łóżka, skomląc żałośnie. 
- Znowu musiałeś zrobić tu taki burdel? - zwróciłem się do zwierzaka niezadowolony
Snoopy, zupełnie jakby rozumiał moje słowa zakrył oczy łapami i wydawał dziwne dźwięki, podobne do miauczenia kota. Moja złość szybko minęła, zaśmiałem się do niego i pogłaskałem go po łebku. Pies machnął ogonem zadowolony, a potem wskoczył na moje łóżko i szczekaniem oraz łażeniem po mnie dawał znaki, że pora na śniadanie. Powoli stanąłem na nogi i zręcznie wymijając wszystkie leżące na ziemi przedmioty, dotarłem do kuchni. Kiedy jednak przechodziłem przez drzwi, uderzyłem ręką o półkę wiszącą na ścianie, wydając przy tym dziki okrzyk. Oczywiście wszystkie leżące na niej rzeczy spadły na ziemię. Otwarłem lodówkę i z rozczarowaniem stwierdziłem, że nie ma w niej wiele rzeczy. Majonez, maleńki kawałek sera i sałatka, którą moja kochana siostrzyczka przygotowała dwa dni temu. Nienawidziłem tych jej sałatek, chociaż wszystkim wokoło bardzo smakowały. No, ale ja ogólnie nie przepadam za prawie wszystkimi warzywami, więc to nic dziwnego. W każdym razie nie było nic do jedzenia ani dla mnie, ani dla Snoopy'ego.
- No, chłopie, musimy iść do sklepu. - popatrzyłem na Teriera, który już stał obok mnie z miską w pysku
Kiedy tylko skończyłem mówić, pies porzucił miskę i wybiegł do sąsiedniego pokoju. A to spryciarz! No ale komu się chce w taką pogodę iść do sklepu? Na pewno nie mi. Ale ktoś musi, więc ubrałem się i szybko ogarnąłem, a Snoopy cały czas mi towarzyszył. Tak więc już pod kilkunastu minutach w t-shircie, jeansach, kurtce i glanach porwałem portfel i wyskoczyłem z domu, po drodze rzucając do mojego psa, że zaraz wrócę. Zupełnie jakby był człowiekiem. Muszę przyznać, że w drodze zamyśliłem się nieco i ocknąłem się dopiero, kiedy ktoś na mnie wpadł.
- Sory... Nie zauważyłem Cię... - wymamrotał
A tym kimś był czerwonowłosy chłopak, mniej więcej mojego wzrostu. 
- To patrz jak chodzisz. - burknąłem

<Izzac?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz